środa, 11 września 2013

I love my dog / ITALY !

Trochę nic tutaj nie było, czas to zmienić. 

Ostatnio dużo piszę o Astrze, o jego zachowaniu, o tym jaki jest. 


Od jakiegoś czasu czuję dziwną więź z moim psem, wcześniej tak nie było, było inaczej. Astro to specyficzny pies, on ma swój świat i za to go kocham. 

Tak bardzo się zmienił przez ostatni rok, zmienił na dobre. Nie raz miałam ochotę go udusić, nie raz dostał po prostu opieprz, ale mimo to on nadal mnie kocha, nadal przychodzi do mnie, siada i się po prostu patrzy i czeka aż go przytulę. 
Co dziennie rano gdy się budzę, on leży obok. Uwielbiam ten widok z samego rana, moje kochane śpiące świnko.

Uwielbiam ten moment gdy jesteśmy na spacerze, na polu, usiądę sobie, Astro sobie chodzi, gdy widzi że siedzę - po prostu przychodzi i kładzie się obok, będzie tak długo czekał aż dalej pójdę. W takich momentach zdaję sobie sprawę jak bardzo kocham mojego psa i jak wiele dla mnie znaczy.

Uwielbiam jego głupawy pysk gdy coś jem, ma wtedy oczy jak sowa, co chwilę się śmieję.

Chcę by był ze mną po prostu na zawsze. 



___________________________________________________________________________________


WŁOCHY

A teraz mała relacja z wycieczki klasowej do Włoch.

Mieliśmy wyjechać w Niedzielę ( 1.09 ) o godzinie 20, o 19:20 była już cała klasa, autokar był po 21 :) 
W nim była już klasa z Hamburga oraz z Kassel. 

Zapakowaliśmy walizki i wszyscy się wpakowali do autokaru. Tam już zauważyliśmy że z kierowcą będzie śmiesznie, już na samym początku, dopiero co ruszył i pojechał źle - musiał cofać. Jeden kierowca miał na imię Franz, miał chyba 60 lat, drugi Peter - również coś około 60. 

Robiliśmy kilka przerw, było dość nie wygodnie, trudno mi było spać, przespałam może 2 godziny. Dobrze że nie siedziałam przy oknie, nogi by mi chyba odpadły - na drugim siedzeniu mogłam je spokojnie 'wystawić'. 

Przejeżdżaliśmy przez Austrię - na prawdę niesamowity widok, przepiękne góry, cudownie. Małe wioski a na około góry. 

Na miejscu byliśmy chwilę po godzinie 12, wysiedliśmy z autokaru a tam 30 stopni, słońce i zero chmur - idealnie. 

Miałam z koleżanką jeden domek, dobrze się zaczęło ;) Rozpakowałyśmy walizki i ruszyłyśmy na plażę, 2 minuty drogi od campingu :) Tam już poznałyśmy murzynów 'handlarzy', torby, okulary, portfele ... po Niemiecku 'Strand nigger' :P

Z Michelle ( koleżanką ) zdążyłyśmy się z nimi zapoznać, na prawdę mili goście, uwielbiam murzynów :3

Już pierwszego dnia zrobiłam sobie tatuaż henną, facet który go robił był na prawdę świetny. Kilka słów po Niemiecku, kilka po Angielsku a i coś po Polsku umiał :D 

Michelle chciała kupić torbę, miała kosztować 50 euro, dzięki 'tatuażyście' dostała ją za 15 euro :D Pomagał nam przez kolejne dni handlować się z kolegami :D Na koniec wycieczki dał nam swojego Facebooka :3

Tego dnia poszłyśmy spać chyba o 3 nad ranem, byłyśmy u chłopaków w domku do 2, było na prawdę mega, kit z tym że prawie wybili szybę gdy wychodzili po nas przez okno. Ja wchodząc do ich domku przez okno spieprzyłam się na podłogę, wcale nie było głośno :)

Na 8 było śniadanie, o 6:30 były obudzone wszystkie dziewczyny, tylko nie Michelle i ja. One były już wymalowane, ładnie ubrane itd. Od około 7 rano walili do nas w okna, chłopacy, walili do 7:40 - słyszałam to tylko raz i spałam dalej. Obudziłyśmy się o 7:50, czyli 10 minut przed śniadaniem, włosy rozwalone, bez makijażu i w piżamach poszłyśmy na śniadanie :3

Tego dnia pojechaliśmy do Verony, piękne miasto i jedno magiczne miejsce - między innymi dom Julli, po Włosku - Casa di Giulietta. Coś niesamowitego, ściany w tunelu były pozapisywane imionami po sam sufit, ściany pod balkonem Julli były całe zaklejone gumami do żucia i wszystkim innym a na nich również imiona zakochanych par, ludzie zostawili tam tyle miłości, wspomnień. 


Ja, gdy pisałam na ścianie w Veronie :



Po tym był czas wolny, zwiedzanie, chodzenie po sklepach ;)




I powrót do campingu :) Potem kolacja i kąpiel o 22 we Włoskim jeziorze Gardasee <3

Następnego dnia czekała na nas Wenecja, ale to w następnym poście :)









2 komentarze:

  1. A ja nadal czekam na moja Ansichtskarte und Jelly.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że zabawa we Włoszech była dobra :)
    Czekam na następny post

    OdpowiedzUsuń