czwartek, 31 lipca 2014

Z Aniołem pod gwiazdami

Tytuł może dziwny, ale znów mnie jakoś naszło na sentymenty :)

W końcu mnie wzięło na napisanie posta, chociaż w Niemczech jestem już od 12 Lipca, nic mi nie przychodziło do głowy...do dzisiaj...były wakacje, Polska, plaża, tyle można napisać ale nie chciało mi się tego opisywać.

Znów mi się wzięło na pisanie o Astrze, bo to po prostu nie zwykły pies. 

22 Sierpnia miną 4 lata odkąd mam Astra, już 4 lata, tak szybko minął ten czas, Astro mi narobił przez ten czas tyle kłopotów, tyle razy ryczałam jak głupia, tyle razy miałam go dość, a w tym tyle razy się cieszyłam że jest, dziękowałam że jest i prosiłam by zawsze już był. 

Astro przybył do mojego domu bardzo niespodziewanie, po prostu jednego dnia otworzyłam drzwi a tam stała moja koleżanka z małą rudą kulką na rękach, wtedy bym za nic nie pomyślała ile ta kulka da mi szczęścia i jak wiele mnie nauczy. 

Pisałam to już kilka razy, pisałam że Astro to nie zwykły pies. Zawsze marzyłam by mieć psa, który będzie po prostu za mną chodził jak cień, będzie się słuchał, chodził cały czas bez smyczy i będzie bez problemowy - tak jak to było w filmach...Astro był całkowitym tego przeciwieństwem.
Był uciekinierem, rozwalał wszystko co się dało, nie słuchał się i nie potrafiłam go niczego nauczyć, nie miałam po prostu cierpliwości, ochoty.
Po przybyciu do Niemiec i po Astra ucieczkach miałam tego dość, miałam dość płakania bo psa nie było, bo coś mu się stanie, bo nie słucha, bo robi to źle, miałam dość i po prostu zaczęłam coś z tym robić, gdy już zaczęłam coś z tym robić byłam po prostu szczęśliwa przy pracy z nim, byłam szczęśliwa bo zaczynałam mu po prostu ufać, a on ufał mi.


Pamiętam jak Astro latał jeszcze z 5-metrową linką bo mu nie ufałam, bo bałam się go puścić, aż kiedyś na boisku, po ponad roku biegania na lince po prostu go puściłam, zaufałam i się nie zawiodłam.
Po tym spędzanie czasu z Astrem dawało mi po prostu niesamowite uczucie, po prostu to szczęście, nie da się tego opisać, czułam się po prostu bezpieczna, szczęśliwa.

Od tamtego czasu Astro już nigdy nie biegał na lince bo mu zaufałam, kocham z nim przebywać i kocham to co robi, jaki jest a jest niesamowity.


Bardzo często myślę o Amberze, często po prostu dałabym wszystko by móc ten ostatni raz się do niego przytulić, pogłaskać, przejechać ręką po jego sierści, pamiętam dzień jego śmierci jakby było to wczoraj.
Jechałam samochodem z myślą że Amber wróci z nami do domu, że będzie dobrze....
 
Gdy tylko weszłam do domu, usiadłam na kanapie i ryczałam, ryczałam i ryczałam bez końca, Astro po prostu podszedł, wskoczył, położył mi głowę na nogach i tak ze mną siedział, przez ten cały czas siedział ze mną, mimo że to 'tylko' pies dał mi wtedy tyle wsparcia, pomógł mi to jakoś po prostu przetrwać.

Nie raz mi się śnił Amber od tamtego czasu, nie raz wydawało mi się że słyszę tupot jego łapek, mam nadzieję że jest mu dobrze. 

Zebrało mi się na taki post oczywiście przez Astra, dopiero co przyszłam z podwórka. Jest dzisiaj piękna noc, jest ciepło a niebo jest całe w gwiazdach, rozłożyłam sobie koc w ogródku i leżałam, drzwi do domu zostawiłam otwarte... po kilku minutach Astro po prostu przyszedł, położył się obok, głowę położył na moim brzuchu i po prostu zasnął. I za to go kocham.























 

11 komentarzy:

  1. Wzruszający post :) świetnie opisane.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po przeczytaniu tego posta, od razu pomyślałam Łacie, moim pierwszym psie, który był totalnym przeciwieństwem Kenzi leżącej teraz obok z głową wspartą na mojej nodze. :)

    Pozdrawiam i dzięki za wywołanie z pamięci tego dawnego czasu.

    OdpowiedzUsuń
  3. psiaki faktycznie rozumieją co się dzieje, potrafią przyjść po prostu przytulić się i pomóc w tych gorszych chwilach
    zaufanie z obu stron to pierwsze kroczki do odnoszenie sukcesów :) czasem ciężko zaufać w niektórych sytuacjach, ale potem okazuje się że to my panikowaliśmy
    lusiek.blox

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne zdjęcia, wzruszający post... :)
    Zapraszam do nas http://jessie-diana.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie to napisałaś.. Wzruszające :'-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pięknie opisane. :)
    A... Kim jest Amber?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam że piszę dopiero teraz ale komputer mi bardzo od dłuższego czasu szwankował i nie dało się nawet na Bloga wejść :/
      Amber był moim pierwszym psem, dostałam go od wujka jak miałam dwa miesiące. Można o nim przeczytać w moich pierwszych postach a także o tym dlaczego już go z nami nie ma.

      Usuń
  7. Śliczne zdjęcia. Piękny tekst <3
    Zapraszam do mnie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj, ile razy ja miałam problem z zaufaniem swojemu psu. Też chodził na lince, bałam się ją puścić. Teraz Bonzo często biega luzem, wiem czego się po nim spodziewać i jestem spokojna. Ale ile się w życiu nafrustrowałam, nawściekałam to moje :) Astro - śliczna morda, bardzo podobają mi się psy tego typu <3

    OdpowiedzUsuń